ROK B / Dzisiaj jest sobota, 23 listopada 2024 r. 328 dzień roku Imieniny: Adeli, Felicyty, Klemensa

WARTO PRZECZYTAĆ

Anioł jakiego nie znacie

2010-10-21

Anioł, jakiego nie znacie

 

Nastolatka w okrągłych okularkach i kucykach czy może stateczna kobieta, „po przejściach", która za chwilę urodzi trzecie dziecko? Z Magdą Anioł w dziesięciolecie twórczości rozmawia Marta Brzezińska.

 Masz dość „anielskie" nazwisko. Czujesz jakąś szczególną opiekę aniołów w swoim życiu? Myślę, że tak. Pewnie wiele razy mogło wydarzyć się coś, co się nie wydarzyło. Ostatnio słyszałam, że kobiety w ciąży mają dużo aniołów wokół siebie, nawet do siedmiu.

To już cały zastęp. Tak, ale też stan szczególny, wymagający wiele opieki. Polecam wszystkim paniom, żeby permanentnie chodziły „przy nadziei", wtedy, z takim anielskim zastępem jest bezpiecznie na całej linii.

Jadąc na koncert nie wiedziałam, że jesteś w tak zaawansowanej ciąży. Nie boisz się występować na scenie w tym stanie? Ale czego?

... że maluchowi będzie głośno? Nie, zupełnie. To już trzecie dziecko, pozostałej dwójce muzykowanie nie przeszkadzało, ani nie ogłuchły, ani nie mają nerwowych zachowań w związku z tym (śmiech). Myślę, że to jest taka muzyka, która nie przeszkadza dziecku. Bardziej niepokoją mnie dłuższe wyjazdy w trasy, bo to też niewygodne z takim ogromnym brzuchem. Za tydzień kończymy już to koncertowanie. W Chorzowie zagramy ostatni koncert, a potem za dwa tygodnie spodziewamy się rozwiązania.

Co takiego się stało, że się nawróciłaś? Są takie etapy w życiu, kiedy Pan Bóg stawia nam różnych ludzi, przez których docierają do nas pewne prawdy, przyjaciół, którzy nam dobrze życzą. Ale też są takie trudności, w których żaden człowiek nie jest nam w stanie pomóc i wtedy jest potrzebna taka interwencja „z góry". To jest ciąg następujących po sobie wydarzeń, długi proces. W moim dzieciństwie byłam raczej blisko Boga, wszystko miałam poukładane. Potem to się trochę posypało.

Wierzysz w miłość na całe życie? Myślę, że jeśli się spotka tę właściwą osobę to tak, ale widzisz - w małżeństwie ważna jest formacja, żeby zapraszać Pana Boga do tego związku. A w moim wcześniejszym związku tego nie było. Było wręcz odwrotnie. Motto jednej z chrześcijańskich książek o tematyce małżeńskiej brzmi: małżeństwo z właściwą osobą jest wystarczająco trudne, by nie ryzykować z niewłaściwą.

Można się pomylić?  Zawsze można się pomylić, nawet przy wyborze przyszłego męża, przyszłej żony. Choć uważam, że to bardziej kwestia niedojrzałości niż pomyłki. Kamuflujemy się, zakładamy maski, kierujemy się bardziej uczuciami niż rozsądkiem, nie potrafimy zawrócić kiedy czujemy, że to nie ta droga, a kiedy jest jeszcze na to czas. Nakładają się na to różne wydarzenia, ludzie biorą ślub, bo nagle się okazuje, że dziecko w drodze, bo taka tradycja, bo rodzina tak chce... O konsekwencjach wtedy nikt nie myśli. A jak myśli, to często jest już za późno.

Nie jest łatwo...  Nie jest. To nie sielanka. Wiadomo, proza życia, dwie posklejane rodziny, bo i Adam jest po podobnych przejściach, oboje mamy dzieci z poprzednich małżeństw, które Kościół uznał za nieważne. Poskładanie tego wszystkiego nie jest łatwe, ale widzimy, że Bóg pomaga. Jesteśmy we wspólnocie - to bardzo, bardzo wiele daje. Zaproszenie Boga do rodzinnego życia, wspólna modlitwa to podstawa, która umacnia związek. Bez tego mogło by być różnie...

Myślisz, że można powiedzieć, że Pan Bóg, nawet jeśli po ludzku wydawałoby się, że się myli, to ma dobry plan?  Na pewno wszystko, co się w naszym życiu dzieje, to jest konkretny plan. Nie wiem, może te doświadczenia miały mnie czegoś nauczyć, pokazać, że nie tędy droga, że jak się Pana Boga nie stawia na pierwszym miejscu, to kończy się to źle.

Po takim doświadczeniu decyzja o ponownym małżeństwie chyba nie przyszła łatwo... To nie było takie - „kochamy się, więc idziemy do ołtarza". My się nad tym naprawdę długo zastanawialiśmy - czy Pan Bóg naprawdę chce, żebyśmy zawierali związek sakramentalny. To był długi okres przygotowawczy, były też rekolekcje ignacjańskie z pytaniem „co dalej?", „w którą stronę". To był też szereg rozmów z kapłanami, długi proces rozeznawania, bo oboje dobrze wiemy, że można pobłądzić w tej materii.

To kto zdecydował? Zawsze oddawaliśmy to Panu Bogu. „Panie Boże, to Ty decyduj. Jeśli zdecydujesz, że nie mamy być razem, to będzie to trudne, ale przyjmiemy to. I daj nam jasność w odczytaniu Twojej woli".

Jesteś szczęśliwa? Tak, chociaż nie jest łatwo. Podkreślam to zawsze, bo jesteśmy zwykłymi ludźmi, ze swoim bagażem doświadczeń, każde z nas przeżyło też w swoim życiu długi okres samotności. I to naprawdę nie jest łatwe, kiedy dwoje takich ludzi zamieszkuje razem, dzieli całe swoje życie. Tak naprawdę, na każdy dzień można by znaleźć sto powodów, żeby się czepiać. Ale przecież nie o to chodzi.

Nie od zawsze śpiewałaś piosenki religijne... Trudno dziś śpiewać o Bogu?  Zazwyczaj gramy w miejscach, gdzie przychodzą ludzie, którzy wiedzą, czego się po nas spodziewać. Wtedy nie jest trudno. Ale śpiewanie to jedno, a życie to drugie. Nasza opcja jest coraz bardziej "niepoprawna politycznie ", co sprawia, że są środowiska, w których, delikatnie mówiąc, nie jesteśmy zbytnio poważani.

A nie myślisz nigdy tak, że Twoja kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby nie śpiewanie pobożnych piosenek? Może dla niektórych będzie się to wydawać obłudą, ale zaręczam, że jestem osobą, dla której nieważna jest kariera. Nie zależy mi na niej, bo jestem takim człowiekiem, który jak wyjeżdża z domu i zostawia dzieci to cierpi. Nie wyobrażam sobie takiego życia, że na trzy miesiące wyjeżdżam w trasę, mam menadżera, który ustawia cały mój czas „od-do", mówi, co mam robić, jak się ubrać, z kim porozmawiać. Nie byłabym w stanie tak funkcjonować.

To kto Ci ustawia koncerty? My nawet nie mamy menadżera, co też dziwi niektórych - jak to możliwe, że gramy tyle koncertów.  Mnie samą właściwie też to dziwi. Po prostu jest tak, że ktoś do nas dzwoni, prosi o koncert... I gramy.

Ten tryb życia już jest dla mnie cygański, bo podczas gdy normalni ludzie w normalnym trybie pracy mają w weekendy czas na spotkania z rodziną i dziećmi, my pakujemy się w samochód i jedziemy przez pół Polski na koncert. Może w tygodniu jesteśmy w domu częściej niż inni. Ale nie wyobrażam sobie wyjazdów na dłużej niż jeden, dwa dni. Nie nadaję się do takiego typowo artystycznego życia.

Nie boisz się, że masz przyklejoną łatkę nastolatki w okrągłych okularkach i zaplecionymi warkoczykami, która śpiewa, że „nie bez przyczyny są chłopcy i dziewczyny" i gra na zjazdach młodzieży Radia Maryja? Absolutnie się nie boję.

No widzę, że teraz nie masz warkoczyków.  Ale zaraz będę miała!

No więc? Nie boję się, bo nie przejmuję się tym, jaką łatkę mi przykleją. Spotkałam się z niepochlebnymi opiniami, że lansuję się na „małolatę z oazy", ale nie bardzo mnie to obchodzi, bo zawsze jest ryzyko, że ktoś cię zaszufladkuje. W końcu jesteśmy w Kościele, Radio Maryja jest częścią tego Kościoła. Kto tak sądzi, to jego sprawa. Ja też nie będę nikomu nic udowadniać ani przyczepiać sobie na czoło kartki, że w lipcu 2010 skończyłam 38 lat i jestem mężatką z całą gromadą dzieci.

Anioł - „Matka - Polka", dlaczego nie? Bo co ja mogę, jeśli ktoś sobie myśli, że ja udaję nastolatkę. Przecież widzisz, że nic nie udaję. Tak wyglądam i nie mogę tego zmienić, nie będę przecież rysować sobie zmarszczek na twarzy, żeby wyglądać poważniej.

Dla kobiety to powinien być komplement, że są postrzegane dużo młodziej... Też mi tak to wszyscy tłumaczą.

Warkoczyki i kucyki to więc nie tylko sceniczny image, ale uzewnętrznienie artystycznej duszy? Ja nad tym nie myślę - czasem ułoży mi się po prostu tak, czy siak. Zwyczajnie, tak jak lubię, wychodzę z domu i tyle.

Mija dziesięć lat Twojej twórczości. Robisz z tej okazji jakieś podsumowania? Robimy koncert podsumowujący w ramach festiwalu Stróżów Poranka za tydzień w Chorzowie. Będzie trochę naszych przyjaciół - muzyków. Wydajemy też nową płytę z tej okazji, bo już dawno nic nowego nie było w naszym życiu muzycznym. Ostatnie dwa lata były dla nas aktywne, ale rodzinnie - urodziła nam się córeczka, która bardzo skutecznie zagospodarowała nam czas.

Magda Anioł dziesięć lat temu i Magda Anioł dziś. Jakieś różnice? Zmiany? Postępy? Chyba nie, robimy swoje i nie widzę jakiejś wielkiej przepaści. Jeśli chodzi o życie prywatne to się bardzo dużo zmieniło, ale muzycznie? Po prostu dalej działamy.

Grasz z okazji Dnia Papieskiego. Myślisz, że dziedzictwo Jana Pawła II wciąż jest żywe, czy tylko po jego śmierci nastąpił taki zryw, a teraz już wszystko wraca „do normy"? Polacy miewają takie chwilowe zrywy. Umiera Papież, całe ulice obstawione są zniczami, wszyscy się gromadzą, modlą a potem to przemija. Bo nie to jest najważniejsze. To, co on zostawił, cała jego nauka, wszystkie słowa, książki, które napisał - mam wrażenie, że ludzie z tego nie korzystają. I to jest problem. Polacy są bardzo sentymentalni, pójdą na koncert, powspominają, wzruszą się. Ale nie są radykalni i stali w swoim postępowaniu.

Masz jakąś receptę, jakim językiem mówić, żeby trafić do młodych ludzi z przesłaniem o Bogu? Ja mam takiego łącznika między nami a światem młodzieży w postaci mojej córki. Ona ma piętnaście lat...

To taki wiek trochę buntowniczy... Nie, nie buntuje się, ale opowiada mi, co dzieje się u niej w szkole, że to wszystko jest takie zeświecczone. Katechetki mają takie „zrywy", że proponują np. dziesiątkę różańca na przerwie, ale to zazwyczaj trafia w próżnię. Z całej 400-osobowej szkoły przychodzi garstka dziesięciu osób, które najczęściej są i tak mocno związane z Kościołem, reszta ma to w głębokim poważaniu. Ale co edukuje dziś młodzież? No nie udawajmy, że Kościół, który zresztą nie zawsze staje tutaj na wysokości zadania. Media serwują młodym miazgę, po której trudno doszukać się w ich sercach i postawach czegoś chrześcijańskiego.

Trudno się przez tę miazgę przebić...  Tak, ale wiem też z własnego doświadczenia, że jak się nie zazna prawdziwego spotkania z Panem Bogiem, nie odkryje się, czym naprawdę jest chrześcijaństwo - to żadne "zrywy" i przekonywania niczego nie dadzą.

O żywą wiarę trzeba walczyć jak o wodę na pustyni. O Bogu nie wystarczy wiedzieć - Boga trzeba spotkać, doświadczyć, poczuć.

Poczułaś?  Zdecydowanie.         Rozmawiała Marta Brzezińska.

 

powrót

 




Parafia Chrystusa Odkupiciela Człowieka w Olsztynie

ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego 11
10-456 Olsztyn

e-mail: kancelaria@redemptor.olsztyn.pl

 Numer konta bankowego parafii:
 BANK PEKAO SA
 45 1240 1590 1111 0000 1452 4608

projekt: artformat.pl / wykonanie, system VCMS: virtualmedia.pl - strony internetowe Olsztyn
ogrody zimowe

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu w Twojej przeglądarce. X